23 października 2014

Co znajduje się w mojej kieszeni?




" Kiedy się obudził wiedział, że czas wstawać. "

Kolejni nowi półbogowie dotarli do obozu. Oczywiście jak zwykle, nie ma kto ich przywitać więc wszystko spadło na jej barki. Poprawiła okulary, przyglądając się zdumionym spojrzeniom. Gdy tylko dojrzała uchylające się usta, które chciały zadać te nieznośnie pytanie odpowiedziała, delikatnie podnosząc podbródek do góry.
- Tak. Jestem sfinksem. Dla was Pani Eupsychia. - przeleciała spojrzeniem po tych wszystkich zdziwionych spojrzeniach które mówiły „to gada!” lub też „zginiemy!”. Westchnęła głośno z dezaprobatą.
- Tak, tak, cztery nogi o świcie i tak dalej, człowiek. Jedna rodzi drugą, dzień i noc i tak dalej. Proszę za mną. Na pytania nadejdzie czas później. - powiedziała z tajemniczym uśmiechem po czym ruszyła na przód, nie czekając na nie ogarniętych pierwszoroczniaków.


Eupsychia w obozie.

Znana jako Emily Watson w świecie śmiertelników, pod kostiumem rekina finansowego.

Zawsze powtarza, iż ma się tyle lat na ile się czujemy. Także więc, ma skończone 22 lata. Przynajmniej fizycznie. Nie lubi o tym rozmawiać, chyba iż chcesz odpowiadać na jedną z wielu jej zagadek które nauczyły ją muzy.

Jest spokojna a przynajmniej stara się taka być, bo przecież ktoś musi stanowić przykład dla tej rozwrzeszczanej bandy półbogów. Naprawdę ma niezmierzone pokłady cierpliwości w teorii. Każdemu kto sprawdził to w praktyce, nie dała spokoju przez co najmniej miesiąc. Jest osobą wymagającą, ale robi to dla dobra swych podopiecznych. Wie jak świat potrafi być dla nich niebezpieczny: potwory z mitów i legend tylko czekają aby pożreć młodego, niczego nie świadomego i głupiutkiego półboga. Mimo czasami swojej surowości, uwielbia matkować swoim podopiecznym. W końcu jest za nich odpowiedzialna i jeśli zaszła by potrzeba oddałaby za nich życie. Starsi obozowicze, mają w zwyczaju wołać na nią „sowa”. Jest mądra, opiekuńcza i nawet podobna gdzieniegdzie do tego zwierzęcia. Sama zaczęła nawet nazywać siebie tym przydomkiem.


" Najprostszą drogą ucieczki będzie wyjście przez drzwi."

Jeśli zachodzi potrzeba potrafi porozmawiać na wszelkie tematy. Najczęściej rozmawia ze świeżakami, którzy sami do niej przychodzą zwierzyć się z nowej dla nich sytuacji. Jeden z jej dawnych przyjaciół stwierdził, iż to przez to że roztacza wokół siebie matczyną aurę. Albo przez to, iż świeżaki nie zdają sobie sprawy z jej charakteru. Albo jedno i drugie. Oczywiście jej skromne progi witają również i starszych obozowiczów, ale zazwyczaj daje im porządnego kopa zamiast przytulić i pogłaskać iż wszystko będzie dobrze. Służy dobrą radą jak i wypożycza książki, gdyż jej cały zbiór można zaliczyć jako dosyć sporych rozmiarów biblioteczkę. Każda księga która się tam znajduje, została przez nią przeczytana co najmniej raz.

W obozie jest już od dłuższego czasu. Bardzo dłuższego czasu. Można rzec iż wychowała już całe pokolenie półbogów. Co prawda na początku miała tutaj być od tak, z nudów i wszech ogarniającego wszystko chaosu w jej życiu, lecz spodobało się jej tutaj i została. Uczy swych podopiecznych przede wszystkim logicznie myśleć. Drugą sprawą jest to, iż przeważnie wykłada im historię i mitologię, posiłkując się księgami. 


Tyle wie o niej prawie każdy. Są to podstawowe wiadomości o których każdy z obozowiczów dowiaduje się prędzej czy później. Istnieje tylko wąskie grono półbogów którzy dali radę zaskarbić sobie jej przyjaźń. Głównie byli to jej byli wychowankowie. Oczywiście wśród przyjaciół nie znajdują się tylko dzieciaki. Ale jej przyjaciół można policzyć na palcach obu rąk. Jak to sfinks ma w zwyczaju nie być zbyt ufną i woli raczej trzymać wszystkich na bezpieczny dystans.  

" Z tego wynika, że w pokoju jest jeden rycerz. "



Powiązania




Witam cieplutko, miło i sympatycznie. 
Tak, cytaty to odpowiedzi na pytania. 
Już nie mogę się doczekać owocnej współpracy~
Ona nie gryzie. Tylko zadaje zagadki.
Ach, no i stara regułka: zastrzegam sobie prawo do zmiany i update karty.  

21 komentarzy:

  1. [Witam kolejnego ptaszka... pfu... osobę w obozie c: Nie widzę zbytnio powiązania między naszymi postaciami, ale może coś mi podsuniesz Ty?]

    Id

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Przyszłam się przywitać i udanego wątkowania życzyć ^^
    I oczywiście zaprosić do siebie na wątek ;D
    ps świetne zdjęcia ;> ]

    Sam

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witamy panią Sówkę :D Życzę także miłej zabawy i duuużo ciekawych wątków :D
    W główce ułożyło mi się powiązanie między panią Sową a moją Roxy. Roxanne mogłaby być jej wychowanką, mogłaby jej pomagać w niektórych sprawach i tak dalej. Ale co do konkretnego pomysłu na wątek (jeżeli chęć jest, oczywiście) to niestety nie mam :<]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Pasuje jak najbardziej ;D
    Może tym razem Sam przyjdzie z małym problemem sercowym, który tyczy się pewnej łowczyni i chłopaczyna nie będize wiedział co zrobić itp xDD Poza tym może jej cos tam pośpiewać i wziąć jakąś książkę ;)
    Zaczniesz? *.* ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Oww, tak słodko <3 xD To kto zaczyna? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  6. Pogoda była beznadziejna i to już od samego rana. Odwołano wszystkie zajęcia, które odbywają się na zewnątrz, ale żeby herosi się nie nudzili i mieli czym zająć, zrobiono w zamian zajęcia teoretyczne co oczywiście kompletnie dobiło Sama. Uwielbia przebywać na świeżym powietrzu, czy to ze swoim ulubieńcem Heliosem, czy też na męczących treningach z Chejronem. Wszystko tylko nie siedzenie i słuchanie wywodów o mitologii, aczkolwiek historie z życia centaura bywają dość ciekawe. Sam po prostu nigdy nie należał do muli książkowych. Owszem lubi czytać, ale nie koniecznie podręczniki, które nawet tutaj obowiązują. Nigdy dobrze mu to nie szło. Do tego miał problem ze skupieniem się na czymkolwiek. Jego myśli zaprzątała pewna dziewczyna. Zdawał sobie sprawę, że akurat ta jest poza jego możliwościami i może jedynie do niej wzdychać, co niestety strasznie go drażni, bo wolałby działać, robić cokolwiek byleby nie być biernym. Jednak Łowczyni Artemidy to nie jest najlepszy materiał na dziewczynę, w dodatku taka, która trzyma na dystans każdego z jego płci. Taki pech.
    Po zajęciach kręcił się po swoim domku nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nawet woda nie dodawała mu otuchy, a do Posejdona nawet nie miał zamiaru próbować się odzywać. Znów skończyło by się na tym, że gada sam do siebie. Niestety jego ojciec daje o sobie znać jedynie w tedy, gdy Sam ma kłopoty. Co dzieje się dość rzadko. Dlatego też postanowił wybrać się do jednej z najbardziej zaufanych osób.
    Eupsychia. Gdy pierwszy raz ją zobaczył nie czuł się przestraszony. Bo czym jest sfinks w porównaniu do informacji, że twoim ojcem jest olimpijski bóg. Był raczej zaciekawiony, a już od pierwszej rozmowy czuł się przy niej swobodnie…
    Usiadł na jeden z poduch i wziął w nieco zmarznięte dłonie filiżankę z herbatą.
    -Deszcz to też woda, więc jest przyjemny.- Odpowiedział i spuścił wzrok na zawartość filiżanki.- Chodzi o to, że… mam mały problem i w sumie nie wiem co ze sobą zrobić. Chodzi o dziewczynę.- Wyjaśnił.

    [Od razy mówię, że z reguły się tak nie rozpisuje ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Siedziała na brzegu, obejmując kolana ramionami. Podbródek oparła na kolanach, gapiąc się bezmyślnie w horyzont i wolno znikające za nim słońce. Czasami tak miała, jak każdy. Te chwile, kiedy musiała pobyć sama, żeby wyrzucić z siebie wszystko, co na duszy jej siedziało. Albo z kimś, z kim mogła pogadać. Kiedyś tym "kimś", był jej ojciec, ale teraz... Teraz wszystko uległo zmianie, a rozmawianie o nim było dla niej chyba jednym z najcięższych tematów. Albo właśnie najtrudniejszym, tym, o którym wie tylko ona.
    Nawet nie zauważyła, kiedy zrobiło jej się zimno, a chwilę później objęło ją coś ciepłego i miękkiego w dotyku. Spojrzała na bok i uśmiechnęła się lekko, widząc Eupsychię. Z nią lubiła rozmawiać, a fakt, że się nią zaopiekowała jeszcze bardziej sprawił, że Roxy zaczęła jej ufać.
    - Czy ja wiem? Późno nie jest, zimno też nie. - rzuciła, uśmiechając się półgębkiem. Mimo wszystko nieco bardziej otuliła się jej skrzydłem, który niczym mały parawan chronił ją przed chłodnym wiatrem. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła i leciutko pokręciła głową, do siebie. Są rzeczy, o których nie da się rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Westchnął cicho słuchając jej słów. Zawsze uważał ją za istotę bardzo mądrą i brał jej rady do serca, zwłaszcza na początku swojego życia w obozie. Z wiekiem stawał się bardziej przekorny i nie raz chciał udowadniać, że ci starsi i bardziej doświadczeni wcale nie mają racji. Jednak ona była niemal jak druga matka, bynajmniej takie dawała wrażenie. Chyba nawet z Chejronem nie czuł takiej nici porozumienia.
    -Zapamiętam.- Odpowiedział z lekkim uśmiechem i dalej słuchał jej nie przerywając już. Gdy zaczęła wymieniać chciałby, żeby to dotyczyło czegoś prócz tego ostatniego, bo to chyba najtrudniejsza i najtrwalsza przeszkoda, która mogła stanąć na jego drodze i której pewnie nie da rady pokonać.
    -Niestety to ostatnie.- Odparł po czym upił łyk herbaty. Zawsze jej napoje miały inny smak i zastanawiał się co ona też tam mogła wrzucić.- I szanuję to, ale to jest takie nieznośne uczucie, gdy jest w pobliżu, czy gdy rozmawiam z nią i świadomość, że po co próbować jak i tak z góry wiadomo co się w zamian dostanie. Gdyby była zwykłą dziewczyna bynajmniej można by było próbować, a teraz? Nie mam pojęcia co zrobić.- Dodał z nutą złości w głosie.

    OdpowiedzUsuń
  9. [W mojej główce zrodził się inny pomysł. Może Id próbuje odtworzyć Ogień Grecki? Taki dokładnie jaki był w tamtym czasie? I prosi o pomoc szanownej Psorki?]

    Id

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałby żeby korzystanie z tych cennych rad było takie proste. Ale niestety nie jest. Zwłaszcza, gdy jest się dziewiętnastoletnim herosem i do niedawna myślało się, że można wszystko, bo ma się super moce. Rzeczywistość bywa brutalna. Denerwował się, bo mógł nic poradzić, ani na swoje zniecierpliwcie, ani na to, że akurat w niej musiał się zadurzyć… Było wiele powodów dla których był na siebie zły. Na nią na pewno nie.
    -Mam takie problem z dziewczyną jak mój ojciec.- Mruknął z ironią w głosie. W końcu Posejdon musiał znać konsekwencje zadawania się z ludzką kobietą, a mimo to namieszał i zawrócił jego matce w głowie. Zdawał sobie sprawę, że mimo założonej rodziny Steve nie jest jej tak bliski i tak doskonały w jej oczach jak Posejdon. A widocznie Sam musi sobie sferę miłosną komplikować tak samo jak jego rodziciele.
    -Szkoda, że z nią nie rozmawia się tak prosto jak z tobą.- Odpowiedział.- Ale na pewno skorzystam z rad. A bynajmniej nie mam zamiaru odpuszczać, chyba tego nie dałbym rady zrobić.- Dodał weselej i upił parę łyków herbaty.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciała jej powiedzieć wszystko, chciała być z nią szczera. Jednak miała rację i w tym: żeby komukolwiek wyjawić prawdę, potrzebowała najpierw pogodzić się z tym samodzielnie.
    - Po prostu za nimi tęsknię. - szepnęła, pocierając jedną dłonią policzek. Czuła charakterystyczne kłucie w kąciach oczu zwiastujące, że jeszcze trochę i się rozpłacze. - Za bratem, za przyrodnią matką... Zwłaszcza za tatą. A teraz... Straciłam to wszystko. - dodała szeptem, opierając głowę na ramieniu Eupsychii. Kiedyś winiła za to siebie, ale jak mogła uważać, że to z jej powodu brat uciekł z domu, ojciec wpakował się w czarne interesy, a "matka" zmarła?

    OdpowiedzUsuń
  12. Puk, puk rozległo się w domku profesor Sowy, czy raczej sfinksa Eupsychii. Id, bo długie imiona trudno się zapamiętuje, z pliczkiem papierów, jeszcze wilgotnymi włosami po prysznicu spiętymi w kucyka i czystej, świeżo upranej koszulce obozowicza z napisem SPQR czekała aż nauczycielka jej otworzy. Na całej jej twarzy zauważało się otarcia, malutkie ranki, tak samo na ramionach i dłoniach. Opiłki różnych metali raniły skórę, zwłaszcza gdy szlifowała ostrza lub polerowała metal. Mało kto wiedział, że aby otrzymać polerkę równą lustrzanemu odbiciu należy używać papieru ściernego w… paście. Gradient jest tak mały, że nie ma sensu robić go w papierze, bo nie dałoby to żadnego efektu. Równie dobrze można przyłożyć zwykłą kartkę i próbować polerować. Kiedyś dałoby to efekt, ale przy obecnych technikach to zbyteczny wysiłek.
    Już miała wolne w kuźni, ramiona odmawiały posłuszeństwa, a dłonie poniszczone od taśm szlifierek, gorąca i kwasu do wtrawiania wzorów krzyczały o pomoc. Opatrzone i nasmarowane kremem zwilżającym piekły niemiłosiernie, wsiąkając momentalnie każdą, nawet najdrobniejszą substancję łagodzącą. Pachniała szamponem, ale oprócz tego zwłaszcza na rękach czuć było pokostem, olejem do impregnowania drewna na bazie roślin.
    Karki w jej rękach, pokryte nieco koślawym pismem, zawierały obliczenia i różne składy chemiczne z zapisanymi uwagami. Dziewczyna już od kilku dni pracowała nad pewnym projektem, który spędzał jej sen z powiek. Poszukiwała odpowiedniego składu, ale sama nie miała wystarczającego doświadczenia, aby odnaleźć właściwą recepturę i oryginalny wygląd. Sądziła, że nauczycielka (której wiek jest nieznany, więc może i widziała recepturę na własne oczy) znana ze swojego uwielbienia dla ksiąg i wiedzy, dopomoże jej w stworzeniu projektu.
    Dziewczyna zamierzała odtworzyć oryginalny Ogień Grecki.


    Id

    OdpowiedzUsuń
  13. Sluchala jej uwaznie. Owszem, wierzyla jej, a przynajmniej przekonywala sie, ze tak wlasnie jest. Teraz jednak nie wiedziala juz na czym stoi. Nie wiedziala, czy moze byc tego taka pewna.
    - Tylko dlaczego mam wrazenie, ze im nie zalezy? - spytala cicho, nie oczekujac odpowiedzi. Wziela glebszy wdech i pozwolila dwubarwnym wlosom stworzyc zaslone z jednej strony jej twarzy. - Zazdroszcze niektorym, wiesz? Maja do kogo zadzwonic, napisac. Wiedza, ze gdzies tam jest ktos, kto otworzy im drzwi i wpusci do domu o kazdej porze dnia i nocy. A ja... Jestem w Obozie jako caloroczna, nie mam do kogo wrocic, gdyby nie dajcie Bogowie cos sie stalo z Obozem. - powiedziala, w dalszym ciagu cicho. Wzrok miala wlepiony w znikajace slonce. Ciemne niebo zaczynalo ujawniac blyszczace gwiazdy.

    OdpowiedzUsuń
  14. W jej ustach wszystko wydawało się być łatwiejsze niż jest w rzeczywistości. Tylko dlatego, że były to proste słowa mające na celu podniesienie Roxy na duchu. Pytanie tylko, czy to działało.
    - Mam? - spytała cichutko, spoglądając na nią z ukosa. - Kiedyś na pewno miałam najwspanialszą rodzinę pod słońcem, ale teraz... Teraz mam przyjaciół, obowiązki, treningi... - wyliczała, ale po chwili dotarło do niej, że to nie ma sensu. Po co ma wyliczać co lub kogo ma, a kogo nie, skoro to i tak nie zmieni ogółu sytuacji?
    Kiedy dość nagle znalazła się na plecach Eupsychii, objęta przez coś ciepłego i miłego w dotyku, uśmiechnęła się do siebie. Może miała rację? Może rzeczywiście ta "rodzina" którą ma teraz jest lepsza od tamtej?
    - O to możesz być spokojna. - zapewniła ją z rozbawieniem w głosie. - Nikomu nie zdradzę jakim faaajny kocem i poduszką jesteś. - powiedziała ze śmiechem, przytulając się do jednego z obejmujących ją skrzydeł.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Jeśli skombinujesz mi tą gitarę :D, wyszły by ciekawe wątki]

    Beleth

    OdpowiedzUsuń
  16. [lubie sfinksy i ich zagadki xD zwlaszcza ta slyna z czlowiekiem (serio troche sie nad nia glowilam zanim zajrzylam o co biega xD) skoro nalegasz... moze zaczniemy jakis jak dopiero docierała do obozu? Wykonczona, glodna i zmarznieta mogla zgubic droge, mimo faktu, wyczucia ze oboz jest niedaleko? jakies wlasne pomysly? ;)]

    Isobel

    OdpowiedzUsuń
  17. [Zanim wrzuciłam Gabrysia na bloga przeglądałam karty i Eupsychia od razu wpadła mi w oko, boski pomysł. :D W związku z tym wątek chętnie, moje biedne dziecię zdecydowanie potrzebuje interwencji nauczycielskiej, jako że ma dużo problemów ze swoją mocą i nieprzyzwyczajeniem do życia wśród ludzi.]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  18. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy znalazła się już na werandzie domku dwudziestego. Wiedziała co zastanie po wejściu do swojej części domku. Dwa czarne koty śpiące na całym łóżku, prawdopodobnie rozwalonym, podczas gdy ich posłania były puste.
    - Dobranoc. - rzuciła jeszcze, po czym także odwróciła się na pięcie i nacisnąwszy klamkę, otuliło ją ciepło znajomego pomieszczenia. Słysząc donośne miauczenie świadczące, iż przynajmniej jeden z jej kotów nie śpi, westchnęła i weszła do pokoju.
    ~~~
    W nocy ze snu wyrwał ją alarm. Z początku myślała, że to zwykły sen, ewentualnie jakiś koszmar lub Smoothie domagająco się pieszczot. Jednak tym razem? Alarm. Coś próbowało przedostać się przez barierę tworząną przez Sosnę Thalię. A zadaniem Roxy jako Łowczyni Artemidy, było pomóc w walce.
    Zerwała się z łóżka, jednocześnie wyrywając ze snu oba z jej pupili, które odegrały się na niej tylko głośnym, zrzędliwym miauknięciem. Nie czekając na nic ubrała się, założyła lekką zbroję zaprojektowaną dla łuczników, łuk wraz z kołczanem pełnym strzał i wyszła z domku. Wciąż było ciemno, większość pochodni było pogaszonych, a jedynie księżyc dawał blade światło. Widziała jak część Łowczyń i strażników, a także niektórzy opiekunowie kierowali się ku bramie. Roxy też biegiem skierowała się w tamtą stronę.

    Roxy

    OdpowiedzUsuń
  19. [Nauczyciele z reguły są rzadko rozchwytywani, więc mało osób się na nich decyduje. Ale grunt to pomysł. :D
    Zależy jaki okres czasu od jego przybycia przyjmujemy, bo przez pierwszy tydzień dosłownie nie wychodził z domku. A przez pierwsze dwa dni z Wielkiego Domu, ale to już tak nawiasem. No i zależy czy chcesz się bawić w dyskusje i przekonywanie go do wyjścia do ludzi (dużo podłoża psychologicznego i testowania mnie w znajomości własnej postaci XD), czy żeby już się cokolwiek działo, zajęcia etc.]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń